09 lutego 2014

~2

08.02.2014

Chłód. Tylko go czuję. Otwieram oczy. Jestem na dachu jakiegoś wieżowca. Delikatne podmuchy wiatru otulają skórę moich ramion. Za chwilę pojawia się na nich gęsia skórka. Nie jest ona spowodowana zimnem , które przynosi wiatr. Ktoś oplata ramionami moje ciało zamykając je w szczelnym uścisku. Na szyi poczułam spokojny,ciepły oddech. To był on. Staliśmy tak i obserwowaliśmy wschód słońca nad miastem. Cichym i bez życia. Było idealnie. Czułam się szczęśliwa. Gdy kojący dotyk opuścił moje ciało wyparowały z nim wszystkie pozytywne uczucia. Znowu w moim sercu nastała pustka. Nie chciałam tego. Odwróciłam się. Ujrzałam go. Nie był sam. Przytulał inną dziewczynę. Teraz to ona mogła poczuć jego dotyk. To ona mogła napawać się tym cudownym stanem. To jej myśli skupiły się tylko na jego osobie. Liczyła się ona. Ona. Ja już nie. Odwróciłam głowę w bok. Stałam przy krawędzi budynku. Dopiero teraz zauważyłam jaki był wysoki. Skoczyć? Czy to warto? Dla nieodwzajemnionej miłości? Jeszcze raz spojrzałam  na parę. Nie zauważali mnie. Nie zauważyli by mojego skoku. W takim razie po co to robić? Nie zaboli to go. Ale mnie będzie boleć życie. Życie bez niego. Zamknęłam oczy. Postawiłam krok. Krok w przepaść. Czułam się beztrosko. 


Zamknęłam zeszyt. Nadal siedziałam na łóżku. Czy to się kiedyś skończy? Z dnia na dzień tracę nadzieję. Boję się, że nigdy nie zasnę spokojnie. Moja psychika jest poszarpana. Czuję jakby ktoś pociągał za sznurki mojego życia. Włamał się do mojej duszy i rozwalił wszystko pozostawiając chaos. Z dnia na dzień jest gorzej. Nie mam już siły walczyć. Chcę się poddać. Chcę spaść w przeklętą przepaść, utopić się, zaćpać, spalić jak w każdym ze snów! Ale jestem tchórzem. Nie zrobię tego. Przy życiu trzyma mnie myśl, że jak już to zrobię to się nie skończy. Wieczny sen. Dewiza śmierci. Nie chcę na wieki utknąć w otchłani koszmarów. Dopóki mam resztki racjonalnych myśli jest szansa. Wszyscy to powtarzają. Może nie dosłownie, ale wiem o co im chodzi. 
Pierwsze promienie słońca zaczęły się wkradać do mojego pokoju. Wszystkie mięśnie w moim ciele się napięły. Wschód słońca. Nie mogłam złapać powietrza. Wzrok błąkał się po całym pokoju w poszukiwaniu bruneta. Ręce zaczęły jeszcze bardziej drżeć gdy poczułam na szyi ciepłe powietrze. Sparaliżowana ze strachu nie mogłam się ruszyć z miejsca. Samotna łza spłynęła po lewym policzku. Z moich ust wydał się stłumiony pisk. Pełen bólu. Zamknęłam oczy próbując się uspokoić. Czułam jakby ktoś otarł łzę z mojej twarzy. Nie uniosłam powiek. Bałam się. Wtedy usłyszałam gorzki śmiech. Jego śmiech. Poczułam jak jego dłonie zaciśniają się wokół mojej szyi. 
- Zostaw mnie! Ratunku! - krzyczałam dławiąc się łzami. 
- Nathalie wszystko w porządku?!- usłyszałam głos mojego taty. Otworzyłam oczy. Byłam tylko ja i ojciec. Dotknęłam swojej szyi biorąc głębokie wdechy. Spojrzałam na tatę w jego oczach było przerażenie. Mimo tego podszedł do brzegu łóżka i mnie objął. Wtuliłam się w niego tak jak byłam mała. Dawno już tego nie robiłam.
- Znowu te sny?- nie odpowiedziałam. Wbiłam wzrok za okno. Na wschodzące słońce. Nie myślałam,że będę obawiać się nowego dnia.
- Chcesz iść dzisiaj do panny Evans?- zapytał po chwili. Delikatnie pokiwałam głową. To jest coraz straszniejsze. 
~*~

Wysoka blondynka otworzyła drzwi i uśmiechnęła się na mój widok. Nie odwzajemniłam. Nie mogłam. Moje myśli wciąż krążyły wokół wydarzenia z ranka. 
- Witaj Nathalie. Zapraszam.- powiedziała szerzej otwierając drzwi gabinetu. Weszłam ostrożnym krokiem rozglądając się po pomieszczeniu. Bałam się,że on tu będzie. Opadłam na brązową kanapę jak podczas każdej wizyty. 
- Twój tata powiedział,że obudziłaś się cała zapłakana i byłaś przerażona.Co ci się śniło tym razem? - spojrzała na mnie z pytającym spojrzeniem. Z delikatnym wahaniem podałam jej czerwony notatnik. Na jej twarzy pojawił się dumny uśmiech.
- Jednak się do niego przekonałaś? - nie otrzymała odpowiedzi. Nie miałam siły mówić. 
Zaczęła uważnie przeglądać trzy kartki które zdążyłam do tej pory zapisać. Na ostatniej- dzisiejszym śnie, zatrzymała się dłużej dokładnie ją analizując. Spojrzała na mnie ukradkiem,aby za chwilę jeszcze raz przeczytać stronę.
- Nie chodzi o ten sen.- wyszeptałam wbijając wzrok w splecione palce. Spojrzała na mnie z zastanowieniem.
- To o który?
- Ten który przeżyłam.- wychrypiałam. Nie mogę się rozpłakać. Ale muszę jej go opowiedzieć żeby mi pomogła. Słyszałam jak odłożyła zeszyt  na stolik obok jej fotela. 
- To się stało dziś rano.-nie odrywając wzroku od dłoni zaczęłam mówić.

1 komentarz:

  1. bardzo spodobał mi się twój pomysł na bloga, znalazłam go przez Posegregowane
    twoje opowiadanie czyta się łatwo, jest ciekawe i wciągające, pomimo że jest dopiero drugi rozdział :D
    jeśli jesteś ciekawa to ja nie spamuje wszystkiego co mi się nawinie, jeśli gdzieś znajdziesz mój komentarz to znaczy, że stale tam przychodzę.
    życzę weny na następne rozdziały, na które czekam z wytrwałością :*

    OdpowiedzUsuń