08 lutego 2014

~1

Wpatrywałam  się w krople deszczu,które obijały się o okno. Przyglądałam się każdej dokładnie. Spływały po szybie,jedna po drugiej,aby ustąpić miejsca następnym,które już spadły z nieba. Lubiłam deszczowe dni. Zawsze mnie uspokajały. Ale teraz...Teraz już tak nie jest. W mojej głowie kłębi się wiele myśli. Jedne sensowne,a inne kompletnie bez znaczenia. Życie jest trudne. MOJE życie jest trudne. Oderwałam wzrok od szyby i skierowałam go na czerwony zeszyt. Zapisywanie snów ma mi pomóc. Tylko jak? Rebeca powiedziała,że mam go traktować jak przyjaciela. Mam traktować cholerny zeszyt jak przyjaciela?! Czy aż tak jest ze mną źle? Wróciłam do przyglądania się kroplom deszczu. Nie mam nikogo. Wszyscy się odwrócili. Ojciec wciąż siedzi w biurze. Nie dziwie się czemu mama go zostawiła. Ale czemu ode mnie też uciekła? Co prawda dzwoni.Co tydzień. Ale ja i tak nie odbieram. Z nikim już nie rozmawiam. Tylko z Rebecą. Prowadzi moją 'terapię'. Nie wiem czy mogę jej naprawdę ufać. Jest miła i wydaje się,że naprawdę chce mi pomóc. Ale może chodzi jej tylko o kasę,którą płaci ojciec za wizyty. Myślę,że nie jest taka. Chcę aby taka nie była. Mój wzrok znowu powędrował do zeszytu. Może to mi pomoże? Warto spróbować. Leniwie zeszłam z parapetu i podeszłam do biurka. Wzięłam do ręki mojego przyszłego 'przyjaciela'. Przygryzając wargę zaczęłam szukać wzrokiem jakiegoś długopisu. Chwytając go w dłoń nie wiedziałam od czego zacząć. Po chwili tępego wpatrywania się w czyste kartki zerwałam się do salonu. Chwyciłam z półki album z zdjęciami i z prędkością światła wróciłam do mojego pokoju. Usiadłam znowu na parapecie z zeszytem,albumem i długopisem. Głęboki oddech i zaczynamy...



Cześć?
Witam
07.02.2014
Mój psycholog kazał mi założyć dziennik snów. Masz być teoretycznie moim przyjacielem. Mogę ci wszystko powiedzieć itp. 
Myślę,że jak na początku każdej przyjaźni trzeba się poznać. 
Więc hej. Jestem Nathalie.Mam 17 lat. Dodaję zdjęcie abyś mnie 'zobaczył'.
To moje ulubione. Było robione pół roku temu.  Zrobiła mi je moja mama. Jest fotografem. Wtedy wszystko było w porządku. Równy miesiąc po zrobieniu tego zdjęcia czyli także powrotu z Francji do Anglii zaczęły mi się śnić  koszmary. 'Koszmary' to chyba złe słowo. Raczej sny. Dziwne sny. W każdym obserwowałam wschód słońca. W każdym był pewien chłopak,którego kochałam. W życiu nigdy go nie poznałam. Tak myślę. W śnie nigdy nie 'zobaczyłam' jego twarzy. Wracając do snów, zawsze mnie ranił. Na początku był przy mnie,czułam się wspaniale. Później odchodził do innej (nie zawsze tej samej dziewczyny). Gdy to robił ja umierałam. Po miesiącu powiedziałam o tym tacie. Stwierdził,że oglądam za dużo telewizji. Mama za to powiedziała,że to z powodu stresu. Miałam szansę dostać się do najlepszej szkoły we Francji. Mogłam zamieszkać z mamą. Teraz pewnie pomagałabym jej przy jakiejś wielkiej sesji. 
Sny się nasilały. Z jednego w tygodniu zrobiły się dwa,trzy. Aż w końcu każdej nocy budziłam się z krzykiem. Tata stwierdził,że to coś poważniejszego niż myślał. Wysłał mnie na nowy rok do psychologa. Niejakiej Rebeci Evans. Kazała mi mówić do siebie po imieniu, choć była w wieku mojej mamy. Na początku nie chciałam jej nic mówić. Nikomu nie chciałam. Znudziło mi się ciągłe powtarzanie co mi jest. Powoli do mnie dotarła. Rozmawiamy. Nie dużo,ale to jednak coś. 
Postaram się jak najlepiej opisywać moje sny. 
p.s przepraszam za charakter pisma : (

Odkładając zeszyt spojrzałam na zegarek. 22;02. Koszmar niedługo się zacznie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz