08 kwietnia 2014

~9

Dedykuję ten rozdział March. Dziękuję za twoje komentarze i przepraszam, że taki krótki, ale musiał taki być ;c

Raz. Dwa. Trzy... 

Może ja, może ty... 
Cztery. Pięć. Sześć... 
Nie uda ci się mnie zwieść... 
Siedem. Osiem. Dziewięć. 
Brakuje mi twych zwierzeń...

Moje ciało przeszedł dreszcz, a serce wyrywało się z piersi. Ograniczyłam się do krótkich oddechów. Słyszałam go. A może to wytwór mojej wyobraźni, która zaplanowała wspaniałą zabawę na długie lata? Tylko po co? Abym stąd zniknęła na zawsze? Samobójstwo nie istnieje, to nasz umysł jest mordercą. Ten który jest z nami od pierwszego zaczerpnięcia powietrza. Ten, z którym dzielimy się najskrytszymi tajemnicami. Ten, który decyduje kim jesteśmy. Ten, który przesyła nam uczucia abyśmy pływali w kroplach szczęścia jak i topili się w morzu rozpaczy i goryczy. Perfekcyjny zabójca. 


Myślisz, że panujesz nad sobą? Że nikt nie widzi kim jesteś? Skarbie, przykro mi... 


Nie słyszysz go. To... Po prostu go nie słyszysz, Nathalie! Zamknij oczy i pomyśl o bieli. Biel nie jest groźna. Wszystko co dobre jest białe. 


Tak jak pokój w psychiatryku, nieprawdaż?


- Zamknij się.- wysyczałam, zaciskając dłonie na pościeli. Białej. Poderwałam się z łóżka, zakrywając usta dłońmi aby stłumić krzyk.


Widzisz? Nie dajesz sobie rady... Lepiej już się poddaj. Daleko tak nie zajedziesz.


Ostrożnie skierowałam wzrok w jego stronę. Siedział na parapecie i bawił się piłeczką tenisową, która dotąd leżała w szparze za szafą. 

- Czego ode mnie chcesz?- wyszeptałam.

Nie ładnie kłamać. Przyznaj, że jesteś inna. Zawsze byłaś. Poddaj się. Nikt ci nie pomoże.


- Zadałam ci pytanie.- odparłam ostro.


Jesteś za słaba by żyć. Jesteś jak mrówka. Mała, bezsilna, łatwa do pozbycia się, mrówka.


- Czego ode mnie, kurwa, chcesz?!- wybuchłam.


Chcę cię widzieć martwą. Chcę obserwować jak twoja krew spływa po twoich nadgarstkach. Chcę abyś przestała cierpieć. Skarbie to dla twojego dobra...


- Śmierć? Ona ma mi pomóc?- zakpiłam. Z minuty na minutę stawałam się odważniejsza.


A co jak nie ona? Przestaniesz gnić w tym świecie. Tutaj jest zbyt wiele niebezpieczeństw.


- A tam? Czy tam jest lepiej?- zachrypiałam.


Sama się przekonasz. Tylko zrób tą jedną prostą rzecz. Ona nie jest dla tchórzy, to szczyt odwagi. Zabij się.


- Wiesz co czuję? Nadzieję. To czuję. Nadzieję, że ty,dupku, wyniesiesz się z mojego umysłu!- uderzyłam z całej siły w blat biurka.


Jesteś taka zabawna... Skarbie, ja jestem twoim umysłem.


Zaśmiał się, otwierając okno. Stanął na parapecie przodem w moją stronę.


Do zobaczenia, skarbie.


Pochylił się do tyłu z rozłożonymi rękami i uniesioną głową. Zniknął. Powoli podeszłam do okna wyglądając za nie. Nie ma po nim śladu. Przejechałam opuszkami palców po krawędzi. A jeśli ma rację... Spojrzałam na bandaż znajdujący się na dłoni i cofnęłam ją. Zamykając okno zauważyłam podjeżdżającą pod dom taksówkę. Wysiadła z niej ciemna blondynka w czarnym płaszczu i okularach przeciwsłonecznych. Tylko jej brakowało. Pociągnęłam za zasłony, biorąc wdech. 





2 komentarze:

  1. Chce Cie przeprosić... zawaliłam z komentowaniem Twojego bloga... Mam nadzieje, że mi wybaczysz, bo jest bardzo przykro z tego powodu :(
    Piszesz świetnie, masz talent do tego, a Twoje rozdziały wciągają i zostawiają w napięciu :D
    Wracając do rozdziału:
    Jejku to straszne, że ona go słyszy... Matko, ja dawno już umarłabym ze strachu... -.-"
    Rozdział CUDOWNY!
    Czekam z niecierpliwością na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Dziękuję Ci za dedyka!! Jest mi mega miło, że w jakiś sposób moje komentarze Ci pomagają :)
    Rozdział może i jest krótki, ale za bardzo dobry. Myślę, że jakbyś próbowała to jakoś przedłużyć to mogłoby już nie być takie fajne :)
    Czekam na nexta <3 Duuuuuużo weny Ci życzę :**

    OdpowiedzUsuń