- Bo twój ojciec to palant. - prychnęła.
- Jak widzisz przeżyłam te 10 miesięcy. - odparłam, biorąc głęboki wdech.
- Ale widzę, że to zmierza do apokalipsy! - zakomunikowała. - Twój ojciec jest tego samego zdania. - dodała ciszej.
- Słucham?! - wykrzyknęłam. Zgodził się z jej opinią? Pewnie chce pozbyć się ciężaru.
- Też się zdziwiłam! - odparła podnosząc dłonie. - Ale przecież chciałaś zamieszkać ze mną. - uśmiechnęła się łagodnie. Zmarszczyłam brwi. Chciałam. Ale czy nadal chcę?
Właśnie? Chcesz? Chcesz zamieszkać z ignorantką, która cię zostawiła?
Miałam ochotę wrzasnąć oznajmiając mu co o nim myślę i o jego uczciwości, ale miał rację. Nie pozwoliła mi wcześniej przyjechać... No Azek, czy jak ci tam, wreszcie mówisz coś sensownego.
Azrael!
Usłyszałam jego zdenerwowany głos. Zaśmiałam się pod nosem. Niech ci będzie...
- Nathalie? - usłyszałam zdziwiony głos matki. No tak geniuszu, brawo, zapomniałaś o jej obecności i śmiejesz się do siebie. To musiało dziwnie wyglądać. Szybko! Powiedz coś!
- Wszystko dobrze? - dopytywała. Tak mamo, tylko gadam z synem szatana, który sobie pomieszkuje w mojej głowie. Po prostu świetnie.
- Tak. - powiedziałam może za szybko i za głośno. Kobieta mierzyła mnie niepokojącym wzrokiem. Chrząknęłam i posłałam jej szeroki uśmiech.
- Okej... To co? Pomóc ci się pakować? - odparła radośnie.
- Ale ja nie powiedziałam, że z tobą jadę. - zaznaczyłam.
- Musisz. - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu. Mój ulubiony.
- Nie, nie muszę. - starałam się nie wybuchnąć.
- Tak, musisz. - posłała mi sztuczny uśmiech.
- Ale nie chcę! - wykrzyknęłam.
- To zechciej. - syknęła. Ta kobieta ma stalowe nerwy.
- Nie, dzięki. - ponownie położyłam się na łóżko. Usłyszałam tylko trzask drzwi. Wkurzyła się. Siłą nie mogą mnie stąd wyciągnąć, a tym bardziej wpakować do samolotu. Zamknęłam oczy, przygryzając dolną wargę.
Pojedziesz?
Usłyszałam szept i poczułam ciepły oddech przy uchu. Podniosłam powieki i zobaczyłam jego leżącego koło mnie. Wbijał we mnie spojrzenie intensywnych brązowych tęczówek.
- Nie wiem. - odparłam po chwili. - A myślisz, że powinnam? - dodałam.
Tak.
Szybko odpowiedział. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Przed chwilą mówiłeś, że...
Nie ważne. Lepiej żebyś pojechała.
Przerwał mi.
- Dla...
Wyjedź.
Znowu nie dał mi dojść do słowa. Westchnęłam ponownie przygryzając wargę. On, delikatnie przejechał dłonią po moim policzku z pustymi oczami. Przed kilkoma minutami było w nim tyle emocji, a teraz?
- Miałeś mi wszystko powiedzieć...- wyszeptałam.
Później.
Odszepnął, zabierając rękę. Ten dziwny moment przerwał dźwięk nowego sms'a. Usiadłam, chwytając komórkę.
Na mojej twarzy pojawił się nie chciany uśmiech. Mam mu odpisać? Tylko co? Miałam nie utrzymywać z nim kontaktu. Jestem beznadziejna.
Nie odpisuj.
- Czemu? - zdziwiłam się.
Nie odpisuj.
Powtórzył poddenerwowany. Na pewno będzie mi mówił co mam robić. Jeszcze czego. Zaczęłam pisać wiadomość.
Nie rób tego!
- Nie bulwersuj się. - zaśmiałam się.
Pożałujesz!
- Yhm. - mruknęłam niezainteresowana. Wyślij.
Sekundę po wysłaniu ekran zgasł.
- No, co jest? - wycedziłam, stukając telefonem o dłoń. Włącz się. Włącz. Włącz. Radzę ci włącz się. Bateria padła? Dopiero ładowałam... Wyjęłam ją i włożyłam na swoje miejsce. Włącz się.
- Cholera!- rzuciłam nim o ścianę. Z przerażeniem poderwałam się do niego. Pięknie. Cała szybka do wymiany. Westchnęłam. Zaraz... Odkręciłam się w stronę Azraela.
- Czy ty...? - starałam się nie wybuchnąć.
Mówiłem, że pożałujesz.
- Weź znajdź lepszą karę, niż psucie mi komórki! - warknęłam. On tylko przewrócił oczami.
- Nathalie? - usłyszałam zza drzwi. Odkręciłam się w tamtą stronę.
- Tak?- do pokoju wszedł mój ojciec.
- Słuchaj, lepiej będzie jeśli pojedziesz... - zaczął.
- Mam taki zamiar. - przerwałam mu.
- Naprawdę? Twoja matka powiedziała...
- Zmieniłam zdanie. - uśmiechnęłam się. On tylko pokiwał głową i spojrzał na mój telefon.
- Coś ty zrobiła?! - wykrzyknął.
- Yyy... No wiesz coraz słabsze robią. Pękł mi w ręku. - jak łatwo przychodzi mi teraz kłamać.
- Tak uważasz? - zapytał z zawahaniem.
- Nie, rozwaliłam go celowo. - popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- Co my z tobą zrobimy... - westchnął wychodząc. Ponownie odwróciłam się z zamiarem wygarnięcia brunetowi, ale znowu znikł. Muszę nauczyć się z tym żyć.
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału ;/ Miejmy nadzieję, że następny będzie lepszy...
Nie jesteś zadowolona, ale mi się podoba :) Bardzo polubiłam Azraela, chociaż za rozwalenie telefonu bym go zabiła. Swoją drogą, czemu tak mu się nie spodobało to, że Nath odpisała?
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie. Czekam na nexta :**
Nie jestem zadowolona z niego, bo napisałam go w ...30 minut? Może trochę więcej. Nie lubię tych rozdziałów, które są tak jakby przejściami do większej akcji :/
UsuńA wszelkie twoje pytania zdobędą odpowiedzi w przyszłych rozdziałach ;)
Mogę zdradzić, że "nie spodobało" należy zastąpić "nie mógł do tego dopuścić" :x
Teraz mnie zaciekawiłaś jeszcze bardziej, więc musisz szybko dodać rozdział 12 :)
Usuń