15 marca 2014

~7

- Za 10 minut musisz...wyjść.- usłyszałam głos pielęgniarki,która zajmowała się mną i Suzie. Na jej twarzy pojawiło się zdziwienie. Może dlatego,że nie zauważyła gościa mojej współlokatorki przy jej łóżku,tylko na moim? Chłopak szybko popatrzył na zegar wiszący na ścianie. 20.50. 
- Jasne.- odparł posyłając uśmiech kobiecie. Ta, stojąc nadal w progu delikatnie go odwzajemniła i powoli się wycofała. Przeczesałam włosy dłonią, ziewając. To było dziwne. Znałam Nate'a od... siedmiu godzin? A czułam jakby był moim przyjacielem od lat. Przez ten czas śmialiśmy się, wspominaliśmy i wykupiliśmy prawie wszystkie słodycze z automatu dwa piętra niżej. Mieliśmy podobne charaktery. Ciągle któreś z nas coś mówiło, czasem w tym samym czasie albo po prostu śmialiśmy się z własnej głupoty. Kilka razy przyszła jakaś staruszka aby nas ochrzanić jacy to jesteśmy "Nie wychowani, egoistyczni, a od tych słodyczy to nam zęby wypadną. Smarkacze nie umiejący uszanować innych ludzi.". Bardzo polubiłam tą zrzędliwą jędzę. Stwierdziliśmy,że w przyszłości też tacy będziemy. Będziemy niszczyć innym humor każdego dnia! Przy brunecie zapomniałam o moich problemach z tatą i zniszczonej psychice. Może ta rozmowa była znakiem,że nie wszystko stracone?
- Spać się zachciało?- zaśmiał się. Spięłam się na myśl kolejnego koszmaru. Jednak szybko posłałam mu delikatny uśmiech,aby nie zaczął czegoś podejrzewać. Zapanowała między nami cisza. Trochę niezręczna. Po chwili usłyszałam wibracje mojej komórki. Sięgnęłam po nią i zignorowałam połączenie, nie patrząc kto dzwonił. 
- Nie odbierzesz?- zapytał przyglądając się telefonowi.
- Eee... Później oddzwonię.- powiedziałam przygryzając wnętrze policzka. To zmienia się w jakiś nawyk.
- Acha. To... Może dam ci swój numer telefonu? No wiesz jak będzie ci się nudziło to możesz...Możesz zadzwonić czy coś...- powiedział, patrząc wszędzie oprócz na mnie. Uniosłam delikatnie kąciki ust. 
- Pewnie. Jak mi się będzie nudziło to mogę...Mogę zadzwonić.- powiedziałam tym samym tonem jak on, aby po chwili wybuchnąć śmiechem. Szturchnął moje ramię z urażoną miną.
- No wiesz ty co... Taki zaszczyt, a ty się śmiejesz.- odparł udając dotkniętego.
- Wcale nie.- próbowałam się ogarnąć. Głęboki wdech...- Ja po prostu tak wyrażam radość,że jestem tego godna.- zacisnęłam usta, aby się nie zaśmiać.
- Powiedzmy,że ci wierzę. Daj telefon.- wyciągnął dłoń w moją stronę.
- No nie wiem. A jak mi go ukradniesz, sprzedasz razem z moimi kontaktami i ktoś będzie wydzwaniał do mnie na numer domowy z pogróżkami?- uniosłam brew.
- Mało możliwe. Dawaj.- przewrócił oczami. Podałam mu mojego Iphone'a. Chłopak szybko wpisał numer i zaczął robić 'dzióbek'.
- Co ty robisz?- popatrzyłam na niego jak na idiotę. 
- No chyba chcesz mieć zdjęcie kontaktu, co nie?- odparł jakby to była najoczywistsza sprawa na świecie.
- Jeśli ma mi pęknąć ekran to wolę nie.- i znowu przygryzłam policzek. Cholera!
- Zabawne.- wymamrotał wręczając mi moją własność. Obrócił głowę w kierunku śpiącej blondynki i westchnął ciężko.
- Musicie się już pożegnać. - ponownie kobieta wparowała do mojego 'pokoju'. Tym razem była o wiele milsza, a na jej twarzy widniał ogromny uśmiech. Wciągała coś? Tym razem nie dała nam już chwili prywatności. Tylko się na nas gapiła jakby oglądała brazylijską telenowelę.
- To masz już mój numer.- westchnął.
- Mam.- potwierdziłam. Spojrzałam w jego oczy. Perfekcyjnie niebieskie. Wstał i delikatnie pochylił się w moją stronę. Mam się do niego przytulić czy pocałować w policzek? Siedziałam nie wiedząc co zrobić. Brunet zaśmiał się i objął mnie ramionami. 
- Do zobaczenia.- wyszeptał w moje włosy.
- Pa.- odpowiedziałam zachrypniętym głosem. Oderwał się od mojego ciała i podszedł do piękności leżącej na łóżku obok. Przejechał dłonią po jej policzku z bólem w oczach i podążył w stronę drzwi nie odwracając się. Byli całkiem inni. On wysoki brunet o niebieskich oczach. Ona niska blondynka o brązowych tęczówkach znanych mi tylko z opowieści. Nie chciał mi zdradzić wszystkiego. Wiem tylko kilka takich szczegółów. Przyglądałam się tej sytuacji siedząc po turecku na moim materacu. Pielęgniarka również. Tylko, że ona nadal stała przy drzwiach. Obie odprowadziłyśmy chłopaka wzrokiem na tyle ile się dało. 
- Dobrej nocy.- powiedziała zamykając drzwi. Byłoby fajnie gdyby to się spełniło... 
"You say yes, I say no.
You say stop and I say..." odezwał się mój telefon. Na wyświetlaczu widniał napis TATA. Przymknęłam oczy i kliknęłam zieloną słuchawkę.
- Halo?
- Nathalie?! Czemu nie odbierałaś?! Myślałem,że coś ci się stało!- wydarł się ojciec.
- Nie krzycz.- wysyczałam. Mój dobry humor pękł jak bańka mydlana. 
- Jeszcze nie krzyczę!- oczywiście krzyknął, oburzony.
- To nie zaczynaj.- zacisnęłam szczękę. Słyszę głęboki wdech. 
- Jak się czujesz? - zapytał opanowany.
- Dobrze.- odpowiedziałam trzymając nerwy na wodzy.
- Zły sen?
- Jak zawsze.
- Jadłaś?
- Więcej niż w całym tygodniu.
- Przyjadę w południe.
- Dobrze.- rozłączyłam się. Mógłby w ogóle nie przyjeżdżać... Schowałam się pod kołdrę i zamknęłam oczy. No już koszmary, czekam. Mój telefon znowu wydał z siebie sygnał przychodzącego SMSa.

Uśmiechnęłam się do ekranu i wtuliłam w kołdrę. Szybkim ruchem palca weszłam w kontakt. Zdążył zrobić sobie zdjęcie. Zaśmiałam się cicho. Co za idiota...


Siedziałam przy stoliku małej kawiarenki, w której bywałam często będąc dzieckiem. W tle leciała jedna z najlepszych stacji radiowych w Londynie. Promyki słońca oświecały piękny ogród za oknem. Przede mną stała do połowy opróżniona filiżanka karmelowej latte, tutejszego specjału. Był mały ruch. Kelnerka rozmawiająca z baristą, jakaś zakochana para, dwie studentki zaczytane w podręcznikach oraz staruszek ze swoją wnuczką stolik dalej. Skupiłam się na ostatnich klientach lokalu. Dziewczynka z rudymi loczkami do ramion, na oko pięć lat, szeroko się uśmiechała do swojego dziadka. Ten za to również uśmiechnięty, mieszał łyżką kawę. Podparłam głowę ręką i zaczęłam się przysłuchiwać ich rozmowie.
- A co to jest miłość?- zapytała mała słodziutkim głosikiem.
- Ach miłość... To najcudowniejsze co może nas spotkać. Miłość to właśnie to co czujesz w serduszku. Miłość ma różne oblicza. Do rodziców, za to,że ich masz. Ich kochasz za to,że uczą cię poznawać świat, zawsze są przy tobie. Do twojego pieska. Za to, że się z nim bawisz,także jest zawsze przy tobie gdy tego potrzebujesz...- odpowiedział mężczyzna.
- A oni?- zapytała wskazując na parę.
- A oni... Oni posiadają najpiękniejszy rodzaj miłości.Ty też ją poznasz. Ale będziesz musiała na nią poczekać. Czasem wydaje nam się,że już ją odnaleźliśmy. Niestety, aby ją odnaleźć musimy cierpieć. Nasze serca mogą się złamać, ale nie możemy przestać szukać. Jeśli będziemy wytrwali to znajdziemy kogoś kto je naprawi. Wtedy jesteśmy najszczęśliwsi na świecie. Co ja mówię... Ta osoba jest naszym światem! 
- A za co kochamy tą osobę?
- Za wszystko i za nic. Za to, że jest.- odparł dziadek.
- A jeśli nie znajdziemy takiej osoby?- zapytała z przejęciem wnuczka.
- Wtedy jesteśmy smutni i wypełniamy tą pustkę czym innym. Ale nic nie zdoła jej zapełnić.
- Tak jak one?- zapytał ze smutkiem rudowłosa wskazując tym razem  na studentki.
- Kwiatuszku, one mają jeszcze czas.- zaśmiał się staruszek. Wbiłam wzrok w filiżankę z lekkim uśmiechem. Drzwi kawiarenki otworzyły się, co oznajmił dźwięk małego dzwoneczka. Podniosłam głowę,patrząc na kolejnego gościa. Perfekcyjnie niebieskie oczy...


No i kolejny rozdział za nami ^^ 
Ale jeszcze trochę namieszam :3 Co myślicie o Nathanielu? O naszej bohaterce? W ogóle o rozdziale? Czekam na wasze opinie w postaci komentarzy :> 
p.s. Nie lubie tłumacza google ;/  Jak przeczytałam jeden rozdział po 'angielsku' to się delikatnie załamałam...



1 komentarz: