23 marca 2014

~8

Zamykając zeszyt, przygryzłam policzek. Powinnam się cieszyć, że dzisiaj nie miałam koszmaru. Ale nie mogę. Czuję teraz w sercu pustkę. Strach przed i po kolejnym 'spotkaniu' z moim prześladowcą stał się już naturalną czynnością, która poniekąd dodawała mi siły jak i kaleczyła moją psychikę. Dlaczego do cholery pragnę go zobaczyć?! Czułam jakbym miała za chwilę się rozkleić. To jest chore. Pieprzona masochistka. Wewnętrzny ból stał się przyjemnością. Chcę to poczuć. Szybko kartkowałam dziennik. "Gdy kojący dotyk opuścił moje ciało wyparowały z nim wszystkie pozytywne uczucia. Znowu w moim sercu nastała pustka.". Czytałam to w kółko. Ale nie mogłam przypomnieć sobie jego wyglądu. Dłonie delikatnie się trzęsły gdy zatrzasnęły pamiętnik. Chyba mogę go już tak nazywać. Owinęłam go ramionami wtulając w swe ciało. Czy można kochać koszmar?


~*~

- Masz wszystko?- spytał mnie ojciec. Zmęczony całą sytuacją stał z moją torbą czekając na mnie.
- Tak.- wyszeptałam,zaciekle trzymając zeszyt przy klatce piersiowej. Rozejrzałam się po sali. Zasłane łóżko, które przez ostatni czas było moją własnością, dosunięte przy nim krzesło, szafka nocna pokryta kurzem. Tyle zostawiam. Skierowałam wzrok na 'śpiącą królewnę'. Nadal wyglądała perfekcyjnie, choć mogła niedługo umrzeć. Ciekawe czy Nathaniel do niej dzisiaj przyjdzie... Nie mogę z nim utrzymywać kontaktu. Dla jego dobra. Kogo ja oszukuję... Po prostu nie chcę. Nie mam pojęcia dlaczego. Przecież tak dobrze się z nim dogadywałam. Coś we mnie mi to wmawia. Zaciskając palce na okładce ruszyłam za tatą, który zdążył zniknąć za drzwiami. Weszliśmy do windy, na przymus słuchając tępej melodyjki w niej odtwarzanej. Mogłaby służyć za pudło tortur... 
- Kolejna spokojna noc?- zapytał jakby od niechcenia. Jedyny temat na który rozmawiamy, a raczej on, bo ja nie jestem do niego skłonna.
- No.- bąknęłam pod nosem. Wyjęłam z kieszeni komórkę, aby sprawdzić godzinę. 00.00. Dziwne... Zaczyna już się psuć. Wsunęłam ją do spodni.
- Która godzina?- spytałam patrząc przed siebie.
- Już ci mówię...- odetchnął mężczyzna, spoglądając na nadgarstek.- Jest...Hmm. Równa dwunasta w nocy? Przecież dopiero co go nastawiałem...- stuknął palcem w szybkę zegarka.- Pewnie po trzynastej.- stwierdził nadal wpatrzony w czasomierz. Za to ja szybko zamknęłam oczy, zaciskając wargi. Oddychaj. To pewnie pole magnetyczne czy coś. Wyjdź na idiotkę i bój się wyzerowanych zegarków. Tylko tego ci brakuje. 
- Nie idziesz?- zdziwił się ojciec. Podniosłam powieki i pospiesznie zaczęłam zmierzać na zewnątrz.
- Nathalie, nie tak szybko! Musimy cię jeszcze wypisać!- usłyszałam za plecami nawoływanie ojca. Szłam dalej, aby tylko być już w bezpiecznym samochodzie. Na parkingu zaczęłam się rozglądać za czarnym Jeep'em. Gdy go namierzyłam zaczęłam biec w jego kierunku. 
- Nathalie!- usłyszałam za sobą. Gwałtownie się odwróciłam. 
- Nathalie... Uciekasz czy co?- zaśmiał się Nath, nabierając powietrza. Patrzyłam na niego z kamienną twarzą nadal trzymając dziennik. Gdy zauważył,że nie jestem chętna, aby mu odpowiedzieć spoważniał.
- Wypisali cię?- zapytał z bólem w oczach. 
- Tak.- wbiłam wzrok za jego plecy w znaną mi sylwetkę. Tylko skąd. 
- Och, szkoda... 
- Która godzina?- brutalnie mu przerwałam patrząc na obcego.
- Emm... Chyba się przestawił.- zdziwił się skupiając cała swoją uwagę na komórce.
- Niech zgadnę równa północ?
- Tak... Skąd wiedziałaś?- spojrzał na mnie z podziwem zmieszanym ze zdziwieniem.
- Taki talent.- posłałam mu krótki uśmiech. To jest chore...
- Fajnie. Wracając...Pewnie się cieszysz, bo możesz wrócić już do domu. Chodziło mi raczej o to, że...- nie słuchałam go już. Wszystkie zmysły skupiłam na chłopaku opierającym się o stojące w pobiliżu BMW. Włosy zaczesane do góry, czarna skóra idealnie się na nim układała, papieros do połowy wypalony, znalazł miejsce w jego ustach. A jego ciemne oczy... Wpatrywały się w moje. Bezwstydnie gapił się na mnie. Strasznie mi kogoś przypominał. Zmrużyłam oczy aby bardziej się skupić. 
- Słuchasz ty mnie w ogóle?- Nath pomachał ręką przed moją twarzą.
- Sorry, zawiesiłam się.- zamrugałam oczami na znak,że staram się skupić.
- Ogólnie chodziło mi,że nie chcę tracić z tobą kontaktu. - uśmiechnął się ukazując dołeczki. Otworzyłam usta wdychając nimi powietrze. Co mam mu odpowiedzieć?! Przecież miałam się od niego odciąć. Szybko spojrzałam na tajemniczego chłopaka. Uśmiechnął się z kpiną, rzucając peta na ziemię. Założył ręce i wbijał we mnie zaciekawiony wzrok. Jakby usłyszał co mówił szatyn i wiedział o moim planie. Wróciłam wzrokiem do Nathaniela, który zmarszczył brwi. 
- Emm, wiesz... Ja... Nie mam pojęcia. - wypaliłam.
- To znaczy? - obydwoje wbijali we mnie świdrujące spojrzenia.
- No bo... Nie wiem czy nie wyjadę do Paryża.-wymyśliłam na szybko. Nath nie wiedział co powiedzieć,a brunet zaczął mi bić bezgłośne brawo. Posłałam mu mordercze spojrzenie, które zignorował.
- Wiesz, do mamy.- dodałam próbując nie patrzeć na nieznajomego.
- Jasne.- posłał mi uśmiech.- Ale kontakt telefoniczny jest możliwy?- spytał z nadzieją.
- Oczywiście.- zmusiłam się do przekonującego uśmiechu. Chłopak objął mnie i zacisnął uścisk. Dopiero po chwili odwzajemniłam go nieudolnie. Zauważyłam zbliżającego się mojego ojca z dziwnym wzrokiem. Moje ciało zostało sparaliżowane. Chłopak powoli się ode mnie odsunął z pytającym wyrazem twarzy.
- Nathalie kto to?- zapytał ozięble mój ojciec. Szatyn odkręcił w jego stronę.
- Nathaniel Abels.- chłopak szybko podał ręke ojcu, który tylko omiótł ją lekceważącym spojrzeniem. 
- Wracamy do domu.- odparł jakby przedrozmówcy tu nie było otwierając drzwi auta. Posłałam niebieskookiemu przepraszające spojrzenie i skierowałam się na miejsce pasażera. 
- Nie możesz się z nim spotykać.- odparł ojciec.
- Wiem.- westchnęłam. Czemu mu się nie postawiłam? Pierwszy raz coś takiego się wydarzyło,a ja nic nie zrobiłam. Czułam się podle. Usłyszałam dźwięk silnika i zaczęliśmy się przemieszczać w stronę ulicy. Moje oczy rozszerzyły się i gwałtownie odwróciłam się do szyby,aby spojrzeć na tajemniczego gościa. To ON. Tylko jak? To niemożliwe... Chłopak uniósł kącik ust i rozpłynął się w powietrzu. To jest chore. Opadłam na siedzenie z biciem serca o podwójnej szybkości.
- Wszystko dobrze?- spojrzałam na mężczyznę z lękiem w oczach. Dobrze,że na mnie nie patrzył.
- Chyba tak...



19 marca 2014

~UWAGA~

Ostatnio zastanawiam się czy pokazać wam 'aktorów' naszego opowiadania. A więc pytam: Czy chcecie, abym stworzyła zakładkę 'bohaterowie'? A może wolicie zostać przy mocy waszej wyobraźni? Bardzo to dla mnie ważne, więc proszę o szybką odpowiedź w komentarzach. ;> 
See you later,
relationshit xoxo


15 marca 2014

~7

- Za 10 minut musisz...wyjść.- usłyszałam głos pielęgniarki,która zajmowała się mną i Suzie. Na jej twarzy pojawiło się zdziwienie. Może dlatego,że nie zauważyła gościa mojej współlokatorki przy jej łóżku,tylko na moim? Chłopak szybko popatrzył na zegar wiszący na ścianie. 20.50. 
- Jasne.- odparł posyłając uśmiech kobiecie. Ta, stojąc nadal w progu delikatnie go odwzajemniła i powoli się wycofała. Przeczesałam włosy dłonią, ziewając. To było dziwne. Znałam Nate'a od... siedmiu godzin? A czułam jakby był moim przyjacielem od lat. Przez ten czas śmialiśmy się, wspominaliśmy i wykupiliśmy prawie wszystkie słodycze z automatu dwa piętra niżej. Mieliśmy podobne charaktery. Ciągle któreś z nas coś mówiło, czasem w tym samym czasie albo po prostu śmialiśmy się z własnej głupoty. Kilka razy przyszła jakaś staruszka aby nas ochrzanić jacy to jesteśmy "Nie wychowani, egoistyczni, a od tych słodyczy to nam zęby wypadną. Smarkacze nie umiejący uszanować innych ludzi.". Bardzo polubiłam tą zrzędliwą jędzę. Stwierdziliśmy,że w przyszłości też tacy będziemy. Będziemy niszczyć innym humor każdego dnia! Przy brunecie zapomniałam o moich problemach z tatą i zniszczonej psychice. Może ta rozmowa była znakiem,że nie wszystko stracone?
- Spać się zachciało?- zaśmiał się. Spięłam się na myśl kolejnego koszmaru. Jednak szybko posłałam mu delikatny uśmiech,aby nie zaczął czegoś podejrzewać. Zapanowała między nami cisza. Trochę niezręczna. Po chwili usłyszałam wibracje mojej komórki. Sięgnęłam po nią i zignorowałam połączenie, nie patrząc kto dzwonił. 
- Nie odbierzesz?- zapytał przyglądając się telefonowi.
- Eee... Później oddzwonię.- powiedziałam przygryzając wnętrze policzka. To zmienia się w jakiś nawyk.
- Acha. To... Może dam ci swój numer telefonu? No wiesz jak będzie ci się nudziło to możesz...Możesz zadzwonić czy coś...- powiedział, patrząc wszędzie oprócz na mnie. Uniosłam delikatnie kąciki ust. 
- Pewnie. Jak mi się będzie nudziło to mogę...Mogę zadzwonić.- powiedziałam tym samym tonem jak on, aby po chwili wybuchnąć śmiechem. Szturchnął moje ramię z urażoną miną.
- No wiesz ty co... Taki zaszczyt, a ty się śmiejesz.- odparł udając dotkniętego.
- Wcale nie.- próbowałam się ogarnąć. Głęboki wdech...- Ja po prostu tak wyrażam radość,że jestem tego godna.- zacisnęłam usta, aby się nie zaśmiać.
- Powiedzmy,że ci wierzę. Daj telefon.- wyciągnął dłoń w moją stronę.
- No nie wiem. A jak mi go ukradniesz, sprzedasz razem z moimi kontaktami i ktoś będzie wydzwaniał do mnie na numer domowy z pogróżkami?- uniosłam brew.
- Mało możliwe. Dawaj.- przewrócił oczami. Podałam mu mojego Iphone'a. Chłopak szybko wpisał numer i zaczął robić 'dzióbek'.
- Co ty robisz?- popatrzyłam na niego jak na idiotę. 
- No chyba chcesz mieć zdjęcie kontaktu, co nie?- odparł jakby to była najoczywistsza sprawa na świecie.
- Jeśli ma mi pęknąć ekran to wolę nie.- i znowu przygryzłam policzek. Cholera!
- Zabawne.- wymamrotał wręczając mi moją własność. Obrócił głowę w kierunku śpiącej blondynki i westchnął ciężko.
- Musicie się już pożegnać. - ponownie kobieta wparowała do mojego 'pokoju'. Tym razem była o wiele milsza, a na jej twarzy widniał ogromny uśmiech. Wciągała coś? Tym razem nie dała nam już chwili prywatności. Tylko się na nas gapiła jakby oglądała brazylijską telenowelę.
- To masz już mój numer.- westchnął.
- Mam.- potwierdziłam. Spojrzałam w jego oczy. Perfekcyjnie niebieskie. Wstał i delikatnie pochylił się w moją stronę. Mam się do niego przytulić czy pocałować w policzek? Siedziałam nie wiedząc co zrobić. Brunet zaśmiał się i objął mnie ramionami. 
- Do zobaczenia.- wyszeptał w moje włosy.
- Pa.- odpowiedziałam zachrypniętym głosem. Oderwał się od mojego ciała i podszedł do piękności leżącej na łóżku obok. Przejechał dłonią po jej policzku z bólem w oczach i podążył w stronę drzwi nie odwracając się. Byli całkiem inni. On wysoki brunet o niebieskich oczach. Ona niska blondynka o brązowych tęczówkach znanych mi tylko z opowieści. Nie chciał mi zdradzić wszystkiego. Wiem tylko kilka takich szczegółów. Przyglądałam się tej sytuacji siedząc po turecku na moim materacu. Pielęgniarka również. Tylko, że ona nadal stała przy drzwiach. Obie odprowadziłyśmy chłopaka wzrokiem na tyle ile się dało. 
- Dobrej nocy.- powiedziała zamykając drzwi. Byłoby fajnie gdyby to się spełniło... 
"You say yes, I say no.
You say stop and I say..." odezwał się mój telefon. Na wyświetlaczu widniał napis TATA. Przymknęłam oczy i kliknęłam zieloną słuchawkę.
- Halo?
- Nathalie?! Czemu nie odbierałaś?! Myślałem,że coś ci się stało!- wydarł się ojciec.
- Nie krzycz.- wysyczałam. Mój dobry humor pękł jak bańka mydlana. 
- Jeszcze nie krzyczę!- oczywiście krzyknął, oburzony.
- To nie zaczynaj.- zacisnęłam szczękę. Słyszę głęboki wdech. 
- Jak się czujesz? - zapytał opanowany.
- Dobrze.- odpowiedziałam trzymając nerwy na wodzy.
- Zły sen?
- Jak zawsze.
- Jadłaś?
- Więcej niż w całym tygodniu.
- Przyjadę w południe.
- Dobrze.- rozłączyłam się. Mógłby w ogóle nie przyjeżdżać... Schowałam się pod kołdrę i zamknęłam oczy. No już koszmary, czekam. Mój telefon znowu wydał z siebie sygnał przychodzącego SMSa.

Uśmiechnęłam się do ekranu i wtuliłam w kołdrę. Szybkim ruchem palca weszłam w kontakt. Zdążył zrobić sobie zdjęcie. Zaśmiałam się cicho. Co za idiota...


Siedziałam przy stoliku małej kawiarenki, w której bywałam często będąc dzieckiem. W tle leciała jedna z najlepszych stacji radiowych w Londynie. Promyki słońca oświecały piękny ogród za oknem. Przede mną stała do połowy opróżniona filiżanka karmelowej latte, tutejszego specjału. Był mały ruch. Kelnerka rozmawiająca z baristą, jakaś zakochana para, dwie studentki zaczytane w podręcznikach oraz staruszek ze swoją wnuczką stolik dalej. Skupiłam się na ostatnich klientach lokalu. Dziewczynka z rudymi loczkami do ramion, na oko pięć lat, szeroko się uśmiechała do swojego dziadka. Ten za to również uśmiechnięty, mieszał łyżką kawę. Podparłam głowę ręką i zaczęłam się przysłuchiwać ich rozmowie.
- A co to jest miłość?- zapytała mała słodziutkim głosikiem.
- Ach miłość... To najcudowniejsze co może nas spotkać. Miłość to właśnie to co czujesz w serduszku. Miłość ma różne oblicza. Do rodziców, za to,że ich masz. Ich kochasz za to,że uczą cię poznawać świat, zawsze są przy tobie. Do twojego pieska. Za to, że się z nim bawisz,także jest zawsze przy tobie gdy tego potrzebujesz...- odpowiedział mężczyzna.
- A oni?- zapytała wskazując na parę.
- A oni... Oni posiadają najpiękniejszy rodzaj miłości.Ty też ją poznasz. Ale będziesz musiała na nią poczekać. Czasem wydaje nam się,że już ją odnaleźliśmy. Niestety, aby ją odnaleźć musimy cierpieć. Nasze serca mogą się złamać, ale nie możemy przestać szukać. Jeśli będziemy wytrwali to znajdziemy kogoś kto je naprawi. Wtedy jesteśmy najszczęśliwsi na świecie. Co ja mówię... Ta osoba jest naszym światem! 
- A za co kochamy tą osobę?
- Za wszystko i za nic. Za to, że jest.- odparł dziadek.
- A jeśli nie znajdziemy takiej osoby?- zapytała z przejęciem wnuczka.
- Wtedy jesteśmy smutni i wypełniamy tą pustkę czym innym. Ale nic nie zdoła jej zapełnić.
- Tak jak one?- zapytał ze smutkiem rudowłosa wskazując tym razem  na studentki.
- Kwiatuszku, one mają jeszcze czas.- zaśmiał się staruszek. Wbiłam wzrok w filiżankę z lekkim uśmiechem. Drzwi kawiarenki otworzyły się, co oznajmił dźwięk małego dzwoneczka. Podniosłam głowę,patrząc na kolejnego gościa. Perfekcyjnie niebieskie oczy...


No i kolejny rozdział za nami ^^ 
Ale jeszcze trochę namieszam :3 Co myślicie o Nathanielu? O naszej bohaterce? W ogóle o rozdziale? Czekam na wasze opinie w postaci komentarzy :> 
p.s. Nie lubie tłumacza google ;/  Jak przeczytałam jeden rozdział po 'angielsku' to się delikatnie załamałam...