W pomieszczeniu słychać było tylko tykanie wskazówek. Starałam się brać spokojne wdechy, ale nie byłam do tego zdolna. Moje myśli, wszystkie moje uczucia, były rozszarpane i dodatkowo podpalone. Nie mogłam skupić uwagi na niczym innym niż na moich wargach, na których nadal był jego smak. Jeździłam po niej koniuszkami palców i leniwie mrugałam powiekami. Ciągle musiałam sobie przypominać, aby nie zapomnieć o oddychaniu. Nie byłam już zdolna do racjonalnych myśli. Wciąż odtwarzałam w myślach to wydarzenie. To nie trzymało się kupy. Niby w snach byliśmy ze sobą blisko, ale niedługo po tym umierałam. Czy to było ostrzeżenie z jego strony? A może raczej wyrok? Powinnam zacząć się szykować do grobu.
Oderwałam się od chłodnej powierzchni płytek i ostrożnie, niespełna władzy w nogach, przeszłam do swojego pokoju. Zdążyło się już ściemniać, przez co widok na życie ulicy był bardzo utrudniony. Jednak ponownie zauważyłam palące się światło w jednym z pokoi w budynku na przeciwko. Przełknęłam głośno ślinę i zacisnęłam szczękę. Może po prostu jestem psychiczna? I nie grozi mi śmierć, a to wszystko sobie wyobraziłam? Ale czy człowiek jest w stanie 'stworzyć' sobie prześladowcę?
Uniosłam wzrok wyżej, na okno na przeciwko. Ze świstem wciągnęłam powietrze i zamarłam. Ta sama drobna blondyneczka co wczoraj wpatrywała się we mnie pustym wzrokiem. Gdy zauważyła, że ją widzę, posłała mi smutny uśmiech. Drżącą delikatnie dłonią, pomachałam w jej kierunku, zmuszając się do czegoś na kształt radosnego uśmiechu. Nie wyszło mi. Jej twarz jeszcze bardziej posmutniała, a ciało zaczęło się oddalać w głąb pomieszczenia.
Oparłam się czołem o szybę i zaczęłam rysować palcem kołka na zaparowanym prze zemnie fragmencie. W mieszkaniu zrobiło się dość chłodno. Podkurczyłam palce u stóp, ale nadal znajdowałam się przy szybie. Zagryzałam popękane wargi i przymknęłam znużone snem powieki. Ale bałam się zasnąć. Mój palec nadal wędrował po szkle, tworząc nowe wzory. Byłam osamotniona.
- Wróciłam! - głos kobiety głucho obijał się o ściany mieszkania. Gwałtownie oderwałam się i spojrzałam w stronę drzwi. Uważnie nasłuchiwałam jej kroków, próbując z wizualizować drogę blondynki. Gdy skierowała się w przeciwny kraniec mieszkania, odetchnęłam. To, że byłam samotna, nie znaczyło, że pragnę towarzystwa. Zwłaszcza przewrażliwionej matki.
Jeszcze raz zwróciłam oczy ku klinice. Wszystkie światła zgasły, nawet to na dole. Zmarszczyłam brwi zauważając moje rysunki. Kółka, serduszka, x-sy, smutne buźki i coś nietypowego. Litera 'm' z ogonkiem jak u...diabła? Chciałam jej dotknąć. Gdy brakowało kilka milimetrów, usłyszałam skrzypienie podłogi.
- Nie śpisz jeszcze? - usłyszałam jej zmartwiony głos. Szybkim ruchem przejechałam po szybie, nie zostawiając żadnych śladów i odkręciłam się do kobiety.
- Nie. -warknęłam, jak nie ja. Mój głos był pozbawiony uczuć. Taki obcy...
- Jest trzecia w nocy. - odparła powoli się wycofując. Jakby się mnie bała, obawiała się do czego jestem zdolna. Zagryzłam ponownie wargi.
- Już idę. - wyszeptałam, pocierając ramiona. Kobieta posłała mi niezrozumiałe spojrzenie i wyszła z sypialni. Gdy mój wzrok spotkał łóżko, skrzywiłam się i usiadłam na parapecie, przyciągając kolana pod brodę. Wbiłam wzrok w sine palce u stóp i westchnęłam z bólem, gdy nimi poruszyłam. Piekielnie zimno.